"Wałęsa. Człowiek z nadziei" - recenzja filmu
10:32
Uwaga! Włączamy na parę minut wehikuł czasu, by znaleźć się myślami w dniu 18 października. Ciekawe, co takiego się wtedy wydarzyło? Już wyjaśniamy. Nasza szkoła aktywnie wzięła udział w obejrzeniu dokumentalnego filmu "Wałęsa. Człowiek z nadziei". Wielkie sale kinowe, mnóstwo pudełek wypełnionych po brzegi solonym bądź karmelowym popcornem, wielki ekran... a na nim - można by rzec - biografia Wałęsy. Jako iż nastały lata, gdzie nieczęsto spotyka się młode osoby w kinach, a zwłaszcza na tego typu ekranizacji, to jednak BIGOS znalazł uczennice naszej szkoły, które podzieliły się z Nami swoją twórczością. Zapraszamy do czytania :)
Pierwszą recenzją może pochwalić się Ewelina Kowolik z klasy 3 TOT/TG
Przed pójściem na
emisję filmu „Wałęsa. Człowiek z nadziei” byłam pełna obaw.
Nie wiedziałam czego się spodziewać. Z opinii moich rówieśników,
którzy byli już na filmie wynikało, że jeżeli chcę dobrze
zrozumieć, co reżyser miał nam do przekazania, muszę znać czasy
komunizmu i ówczesne realia historyczne. Miałam obawy, że zobaczę
cukierkową laurkę, która będzie jedynie fantastycznym hołdem
złożonym Wielkiemu Przywódcy „Solidarności” Lechowi Wałęsie
przez doskonałego reżysera Andrzeja Wajdę.
I przeżyłam szok. Wielki reżyser nie ukrywał niewygodnych faktów w historii czy w biografii Wałęsy. Cały film jest pokazany niejako od kuchni – bez żadnych przykrywek i zatajania dowodów z przeszłości.
Wielki podziw wywołał we mnie główny aktor grający Wałęsę – Robert Więckiewicz. Świetnie naśladował Wielkiego Przywódcę „Solidarności”, zarówno w imitacji głosu, gestykulacji czy pewności siebie, ale przede wszystkim charyzmie. Zaskoczyły mnie również typowe zwroty językowe charakteryzujące styl mówienia Lecha Wałęsy: „nie chcę, ale muszę” czy „zawsze myślę to, co mówię”.
„Ciężki orzech do zgryzienia” miała także Agnieszka Grochowska, która zagrała żonę Wałęsy. Dała przykład wiernej, kochającej, cierpliwej i pokornej matki, żony. Gdy on walczył o wolną Polskę, ona walczyła o rodzinę. Opiekowała się domem, szóstką dzieci i mężem, którego tak bardzo kochała. Chciała zatrzymać męża, ale wiedziała, że jej się to nie uda. Bała się o swojego męża. Denerwowała się i wtedy działała emocjonalnie, na przykład wyrzucając aktywistów z domu. Poświęciła się. Jechała przecież do Norwegii odebrać Nagrodę Nobla swojego męża.
Jeżeli młodzi ludzie nie wiedzieli, jak się żyło i funkcjonowało za czasów PRL-u to z filmu Wajdy mogli się naprawdę dużo dowiedzieć. Film wyreżyserowany był w nowoczesny sposób, znajdziemy w nim wątki fabularne sprytnie połączone z ujęciami z filmów dokumentalnych. My dzisiaj możemy sobie tylko wyobrazić, jak ciężkie mogło być życie, ile trzeba było poświęcić siebie, niekiedy nawet oddając życie, by być wolnym, niezależnym. Teraz to wszystko mamy. Po prostu. Znikąd, Jest.
Ścieżka dźwiękowa filmu to muzyczny głos buntu tamtych lat, muzyczne kwintesencje niezgody na bylejakość, świeże, dynamiczne teksty Brygady Kryzys, KSU, Dezertera czy Chłopców z Placu Broni (m.in. „Kocham wolność” „Jeszcze będzie przepięknie”) oddają klimat tęsknoty i stawianych przed historią celów. Wybór tych piosenek był dobry, ich treść wiele mówi o tamtej rzeczywistości, tworzy dobre tło do wydarzeń. Dopełnia je.
Scenariusz napisał Janusz Głowacki, znany prozaik i dramaturg, dzięki niemu dialogi są treściwe i niepozbawione elementów humorystycznych. Humor był tu na pewno potrzebny, bez niego film byłby ponury i ciężkostrawny dla młodego widza. Stwierdzam więc, że film „Wałęsa. Człowiek z nadziei” pozytywnie mnie zaskoczył. Oglądało się go dość szybko, pewnie dlatego, że akcja toczyła się wartko. Wajda w filmie tym - po raz kolejny - udowodnił, że zwykle nie myli się w doborze obsady. Warto to zobaczyć. Po prostu.
I przeżyłam szok. Wielki reżyser nie ukrywał niewygodnych faktów w historii czy w biografii Wałęsy. Cały film jest pokazany niejako od kuchni – bez żadnych przykrywek i zatajania dowodów z przeszłości.
Wielki podziw wywołał we mnie główny aktor grający Wałęsę – Robert Więckiewicz. Świetnie naśladował Wielkiego Przywódcę „Solidarności”, zarówno w imitacji głosu, gestykulacji czy pewności siebie, ale przede wszystkim charyzmie. Zaskoczyły mnie również typowe zwroty językowe charakteryzujące styl mówienia Lecha Wałęsy: „nie chcę, ale muszę” czy „zawsze myślę to, co mówię”.
„Ciężki orzech do zgryzienia” miała także Agnieszka Grochowska, która zagrała żonę Wałęsy. Dała przykład wiernej, kochającej, cierpliwej i pokornej matki, żony. Gdy on walczył o wolną Polskę, ona walczyła o rodzinę. Opiekowała się domem, szóstką dzieci i mężem, którego tak bardzo kochała. Chciała zatrzymać męża, ale wiedziała, że jej się to nie uda. Bała się o swojego męża. Denerwowała się i wtedy działała emocjonalnie, na przykład wyrzucając aktywistów z domu. Poświęciła się. Jechała przecież do Norwegii odebrać Nagrodę Nobla swojego męża.
Jeżeli młodzi ludzie nie wiedzieli, jak się żyło i funkcjonowało za czasów PRL-u to z filmu Wajdy mogli się naprawdę dużo dowiedzieć. Film wyreżyserowany był w nowoczesny sposób, znajdziemy w nim wątki fabularne sprytnie połączone z ujęciami z filmów dokumentalnych. My dzisiaj możemy sobie tylko wyobrazić, jak ciężkie mogło być życie, ile trzeba było poświęcić siebie, niekiedy nawet oddając życie, by być wolnym, niezależnym. Teraz to wszystko mamy. Po prostu. Znikąd, Jest.
Ścieżka dźwiękowa filmu to muzyczny głos buntu tamtych lat, muzyczne kwintesencje niezgody na bylejakość, świeże, dynamiczne teksty Brygady Kryzys, KSU, Dezertera czy Chłopców z Placu Broni (m.in. „Kocham wolność” „Jeszcze będzie przepięknie”) oddają klimat tęsknoty i stawianych przed historią celów. Wybór tych piosenek był dobry, ich treść wiele mówi o tamtej rzeczywistości, tworzy dobre tło do wydarzeń. Dopełnia je.
Scenariusz napisał Janusz Głowacki, znany prozaik i dramaturg, dzięki niemu dialogi są treściwe i niepozbawione elementów humorystycznych. Humor był tu na pewno potrzebny, bez niego film byłby ponury i ciężkostrawny dla młodego widza. Stwierdzam więc, że film „Wałęsa. Człowiek z nadziei” pozytywnie mnie zaskoczył. Oglądało się go dość szybko, pewnie dlatego, że akcja toczyła się wartko. Wajda w filmie tym - po raz kolejny - udowodnił, że zwykle nie myli się w doborze obsady. Warto to zobaczyć. Po prostu.
Serdecznie dziękujemy Ewelinie za podzielenie się z nami swoją recenzją. W najbliższym czasie opublikujemy jeszcze dwie recenzje autorstwa dwóch naszych uczennic - Dominiki Świerc z klasy 3 TOT/TG i Dominiki Pańczyk z klasy 1 TOT.
Życzymy miłej nocy ;)
Redakcja BIGOSu
0 komentarze