Bigos z królikiem w potrawce z pomarańczy, czyli jak to na tej Malcie było?
11:22Dotyczy realizacji Programu Leonardo da Vinci będącego częścią Programu „Uczenie się przez całe życie”
Tytuł projektu: Dobre tradycje maltańskich hotelarzy i
restauratorów naszym wzorem działania – Good traditions of Maltese hoteliers
and restaurateurs our model of operations
Numer
projektu – 2012-1-PL1-LEO01-27802
We wrześniu uczniowie naszej szkoły wyjechali na miesięczne praktyki na słoneczną Maltę. Z prostej, ludzkiej ciekawości postanowiłyśmy dowiedzieć się, na czym polegał ich wyjazd i czy naprawdę było tak świetnie, jak wszyscy myślą. W celu dokładnego poznania prawdy przeprowadziłyśmy dwa wywiady – jeden z nauczycielką-opiekunem szczęśliwców, którym dane było przeżyć tą przygodę i drugi z, oczywiście, samymi zainteresowanymi. Jeśli chcecie dowiedzieć się tego, co my, zapraszamy do lektury! Dodamy jeszcze, że podczas zbierania poniższego materiału naprawdę dobrze się bawiłyśmy! J
Na początek rozmowa z Panią Haliną Kazkiewicz-Hamblen, która
bardzo ciekawie opowiedziała nam o projekcie – o praktykach uczniów i
kontrolowaniu ich, o tym, skąd wzięto na to wszystko pieniądze i jakie miała
odczucia względem samej Malty.
Jak minęła Wam podróż? Podróż była bardzo dobra, bo krótka. Do
Wrocławia tylko godzinkę się jedzie, później z Wrocławia 2 godziny 35 minut
samolotem. Więc bez problemu.
Bez turbulencji? Bez turbulencji.
Kto finansował ten
wyjazd? To jest program finansowany
przez UE, jest taki program Leonardo da Vinci i wszystko było finansowane
właśnie przez ten fundusz, także uczniowie którzy wzięli udział w tym projekcie
ze swojej kieszeni nie płacili kompletnie ani złotówki.
Jak ocenia Pani miejsca
praktyk uczniów? To było różnie.
Niektóre były można powiedzieć, że „lżejsze”- było mniej pracy, niektóre były
ciężkie. Ale generalnie żaden z uczniów nie narzekał na nadmiar pracy. Czasami
wręcz odwrotnie - mówili, że jest za mało pracy, były takie pory w ciągu dnia,
kiedy goście nie przychodzili do restauracji no i wtedy stali i się nudzili.
Podobało im się to, kiedy goście przychodzili do restauracji, jak mieli co
robić, to właśnie było dla nich najlepsze.
Jak wyglądała kontrola pracy uczniów? Podczas tego miesiąca musiałyśmy skontrolować trzykrotnie każde miejsce praktyki. Było 9 miejsc praktyk i chodziłyśmy po hotelach, restauracjach. Była praktyka w hotelu na kuchni oraz praktyka w restauracji hotelowej oraz 3 restauracje niezależne od hotelu. One były od siebie oddalone w odległości około dziesięciu minut od każdej, więc łącznie miałyśmy dość dużo chodzenia. Ale nie chodziłyśmy do wszystkich codziennie, po prostu dzieliłyśmy sobie tak, żeby miejsca praktyk, które są blisko siebie, odwiedzić jednego dnia, a drugiego następne. Jak wyglądała ta kontrola? Przychodziłyśmy do restauracji albo hotelu, czekałyśmy aż menadżer będzie miał dla nas czas lub byłyśmy wcześniej umówione, ale nie ze wszystkimi dało się wcześniej umówić, bo nie wszyscy odczytują maila, nie wszyscy dali nam swoje numery telefonów, nie wszyscy menadżerowie sobie tego życzyli. Czekałyśmy aż będą mieli dla nas czas, żeby porozmawiać. Pierwsze kontrole dotyczyły tego, jak radzą sobie uczniowie na swoich stanowiskach pracy, czy potrafią wypełniać swoje obowiązki, czy rozumieją polecenia w języku angielskim, czy kontaktują się z gośćmi, czy są punktualni i czy ogólnie nie ma z nimi problemów. Następne kontrole polegały na tym, że pytałyśmy, czy jest postęp w wykonywaniu tych obowiązków, czy menadżerowie widzą, że uczniowie nabyli jakieś sprawności w wykonywaniu tych obowiązków i zachowują się swobodnie tak, jak pracownicy.
Co takie projekty mogą zagwarantować uczniom w przyszłości? Przede wszystkim, uczniowie dostają certyfikat, który się nazywa „EUROPASS”. Jest on w języku polskim i angielskim i on u każdego przyszłego pracodawcy ucznia jest ważny jako świadectwo pracy, oznacza, że uczeń nabył pewne umiejętności nie tylko w kraju ale i za granicą, w środowisku bardziej stresującym, bo wiadomo, że trzeba się posługiwać językiem obcym. Ma się styczność z turystami z różnych krajów, więc czasami, gdy się znało inne języki, na przykład niemiecki, można było wykorzystać swoje zdolności.
Co, według Pani, jest warte zwiedzania na Malcie? Jest bardzo dużo miejsc, które są na liście UNESCO, dużo zabytków, wiele takich miejsc. Na przykład zabytkowe miasta Valletta, Mdina czy kościół w Mosta, który jest uznawany za miejsce cudu, ponieważ w czasie drugiej wojny światowej spadła na niego bomba, która go nie uszkodziła. Szczątki tej bomby są tam przechowywane jako dowód. W Valletcie jest bardzo wiele miejsc, które są warte odwiedzenia, dużo kościołów, fortów, pałac prezydencki.
Czy mieszkaliście właśnie w Valletcie? Nie, mieszkaliśmy w takim mieście typowo wczasowym, gdzie miejscowość składała się przede wszystkim z hoteli oraz restauracji, no i budynków mieszkalnych, osiedli dla pracowników.
Czyli uczniowie do pracy chodzili pieszo? Tak, chodzili pieszo. Wszystko było w tej samej miejscowości, najdalej piechotą mieli około dwudziestu, do trzydziestu minut, zależy jakim krokiem kto szedł J.
Czy któryś z nich otrzymał propozycję pracy na Malcie? Wszyscy. Każdy z nich dostał propozycję, że jeśli chce, może tam wrócić, na przykład w czasie wakacji. Ale powrót nie jest taką prostą sprawą, ponieważ projekt opłacił im mieszkanie i wyżywienie i podróż. Jeśli uczniowie chcą sami tam wrócić, muszą sami za wszystko zapłacić, a odpracowanie tego może być dość trudne.
Co może nam Pani powiedzieć na temat tamtejszej kuchni? Na Malcie jest dużo potraw, które nie są u nas popularne, na przykład królik. Bardzo lubiana jest potrawa z królika w sosie z pomarańczy. Jest to bardzo dobre, jeżeli ktoś nie ma oporów do jedzenia królika, bo na przykład niektórzy uczniowie mają króliczki w domu, no to nie za bardzo zjedzą takiego królika w potrawce J. Na Malcie żyją dzikie króliki, są to jedyne zwierzęta tam żyjące, ponieważ na Malcie w ogóle nie ma pastwisk, ewentualnie hoduje się świnie. Ekosystem jest tam bardzo ubogi. Jest tam sucho, cała wyspa jest taką litą skałą i ziemi uprawnej jest bardzo mało.
Jak ocenia Pani tamtejszą kulturę? Nasi uczniowie mieli lekcje maltańskiego, który jest taką mieszaniną europejsko-arabską, dlatego, że gdy słucha się ich mowy, słyszy się wpływy arabskie, gardłowe „h” ale również dużo włoskiego i nawet słowa angielskie. Jeżeli o kulturę ludową, mogliśmy zaobserwować ich rękodzieła – wyroby z koronek, tkackie, z wełny, z gliny… Ludzie na Malcie są bardzo przyjaźni, otwarci, zawsze mają na wszystko czas. Oczywiście, jeżeli w grę wchodzi praca w hotelach, to wszystko musi być zorganizowane i perfekcyjne, bo w końcu chodzi o pieniądze i o turystów. Natomiast w takim prywatnym życiu Maltańczycy dużo czasu poświęcają rodzinie i lubią spędzać czas z przyjaciółmi, w restauracjach, co zaobserwowaliśmy w soboty i niedziele. To wygląda tak jak w Polsce – rano wszyscy idą do kościoła i potem spotykają się właśnie z rodzinami, z przyjaciółmi.
Czy uważa Pani, że Malta jest dobrym miejscem do wypoczynku? Uważam, że Malta jest bardzo dobrym miejscem dla młodzieży, dlatego, że są tam dyskoteki, które są dosyć bezpieczne, nie ma tam żadnych bójek. Młodzież lubi dyskoteki J Są miejsca do zabawy, przykładowo wiele miejsc, w których było karaoke – nasza młodzież tam chodziła. Do zwiedzania - zabytki. Jeżeli chodzi o plaże, to z naszego miejsca zamieszkania trzeba było do nich dojechać. Są baseny, piękna pogoda jest cały czas. Więc dla młodzieży jak najbardziej. Dla rodzin z małymi dziećmi to nie jest dobre miejsce, ponieważ nie ma tam takich plaż, gdzie dziecko mogłoby bawić się w piasku bez rodziców i być bezpieczne. Chociaż są stworzone Aquaparki, których jest niestety za mało. Dla młodzieży, dla młodych ludzi Malta jest bardzo dobrym miejscem na wakacje.
Na koniec chciałam
jeszcze dodać, że uważam, że młodzież naszej szkoły powinna się starać, żeby na
tą Maltę pojechać. Ten projekt jest nabyciem nowych możliwości, przede wszystkim
sprawdzeniem samego siebie – czy dasz radę w okolicznościach, gdy jesteś
pozostawiony sam sobie (niektórzy z naszych uczniów byli z kolegami w tym samym
miejscu praktyk, niektórzy byli kompletnie sami – byli tylko oni i pracownicy),
czy potrafisz się porozumiewać w obcym języku, czy umiesz wykonywać pracę, do
której jesteś teoretycznie przygotowany ale nie aż tak praktycznie. Poza tym,
to naprawdę nic nie kosztuje. Kosztuje chodzenie do szkoły i uczenie się języka
angielskiego. Warto ten wysiłek włożyć, żeby być w szkole dobrym, żeby się
dobrze zachowywać, żeby zdobyć punkty, przejść przez rekrutację. Cała grupa
wróciła zadowolona i gdyby mogli, myślę, że wzięliby jeszcze raz udział w tym
projekcie.
Niech wszyscy starają
się, niech wygrają najlepsi; niech jadą! To jest naprawdę okazja, która zdarza
się raz w życiu. Nie straćcie jej.
0 komentarze